Nie będzie zakazu dla polskich rybaków dotyczącego połowów śledzi na Bałtyku w przyszłym roku. W Luksemburgu ministrowie odpowiedzialni za sprawy rybołówstwa unijnych krajów, po trwających od wczoraj negocjacjach, uzgodnili przyszłoroczne limity połowowe odrzucając propozycję Komisji Europejskiej. Gdyby ten zakaz wszedł w życie byłaby to katastrofa dla naszych rybaków – podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem wiceminister rolnictwa Krzysztof Ciecióra.
„Najważniejsza decyzja z dzisiejszej kończącej się już Rady w Luksemburgu jest taka, że rybacy od stycznia dalej mogą wypływać i łowić te ryby, nic się nie będzie zmieniało znacząco” – powiedział wiceszef resortu rolnictwa.
Krzysztof Ciecióra powiedział, że kluczowe było jednomyślne stanowisko krajów basenu Morza Bałtyckiego. Zgodnie uznały one propozycję Komisji za niedopuszczalną, która byłaby ciosem dla rybaków. „To stanowisko zostało poparte przez 19 innych krajów” – dodał w rozmowie z Polskim Radiem wiceszef resortu rolnictwa.
Ostatecznie ustalono limit połowów śledzi na Morzu Bałtyckim na przyszły rok na poziomie 40 tysięcy ton. To o 17 procent mniej niż w tym roku. Na Polskę przypadnie około jednej czwartej tej kwoty. Będzie wprawdzie jednomiesięczny okres ochronny, ale – jak przekonuje wiceminister rolnictwa – polscy rybacy mają tego świadomość i nie będzie to miało większego wpływu na połowy.
Jeśli chodzi o pozostałe limity, to nadal rybacy będą mogli łowić szproty, choć te kwoty zostały zmniejszone o 10 procent w porównaniu z tym rokiem. Utrzymany zostanie natomiast zakaz połowów dorszy, który obowiązuje od 2019 roku.