Minister edukacji narodowej Barbara Nowacka zapewniła, że to szkoła, a nie dom, służy edukacji. Tak szefowa resortu edukacji skomentowała zniesienie obowiązkowych prac domowych w szkołach podstawowych.
Nowe przepisy właśnie zaczęły obowiązywać. Prace domowe będą dla chętnych i nie będą oceniane przez nauczycieli. Ma to odciążyć uczniów od nadmiaru obowiązków – wyjaśniała Barbara Nowacka. “Tak jak każdy dorosły człowiek, młodzi też potrzebują odpoczynku. Dzieci przychodzą do szkoły na 8 rano, czasami wcześniej. Wychodzą do domów po 6, 7, 8 lekcjach lub dopiero po wyjściu ze świetlicy” – mówiła minister. “Dlatego niewłaściwym oczekiwaniem wobec dzieci jest odrabianie przez nie prac domowych. Co w praktyce często trwa do późna w nocy. To po prostu trzeba zmienić, bo tak samo jak każdy inny człowiek – młoda osoba ma prawo do odpoczynku” – podkreśliła minister edukacji narodowej.
Obowiązkowe pozostają prace domowe w klasach 1-3 z tak zwanej motoryki małej, ćwiczące sprawność ręki. Uczniowie nadal będą musieli uczyć się w domach do sprawdzianów i czytać lektury.
#polskieradio
Polub Nas!
POINFORMUJ NAS O WAŻNYM TEMACIE!
e-mail na [email protected] tel. +1 773-588-6300
Politycy dążący do władzy totalitarnej potrzebują wielu ogłupionych wyborców. Ameryka jest tego najlepszym przykładem. Uczniowie nie będą odrabiać prac domowych, ale wolny czas wykorzystają na “media społecznościowe”, które ugruntują proces ogłupiania. Następnym etapem zapewne będzie obniżenie wymagań przy nauczaniu matematyki, aby nie powodować stresów wśród uczniów mniej zdolnych albo leniwych.
Vote-navigator ma racje.
Patrz zwolennicy Trampa.
@vote_navigator April 4, 2024 At 11:40 AM napisał: “Politycy dążący do władzy totalitarnej potrzebują wielu ogłupionych wyborców.”
*
Powtarzasz brednie z Radia coMaryja i z innych pisbolszewicko katonaziolskich szczekaczek. Edukacja publiczna w Wolsce padła bo zatłuczono ją kolejnymi reformami oraz pauperyzacją zawodu nauczyciela, co doprowadziło do negatywnej selekcji kandydatów na nauczycieli.
Dzisiaj ani rodzice, ani nauczyciele ani uczniowie nie oczekują od szkoły niczego poza wypełnieniem funkcji dziennej przechowalni dzieci na czas pracy rodziców. Polska szkoła to taki babysitter, nic więcej.
*
Jak kto chce edukacji to musi płacić z własnej kieszeni, czyli posłać dziecko do niepublicznej szkoły albo/i kupić mu korepetycje. Dokładnie takie samo zjawisko, jakie zaistniało w polskiej publicznej służbie zdrowia.
*
Ograniczanie prac domowych w zależności od wieku uczniów oraz obcinanie wymagań programowych to tylko reakcja na objawy ciężkiej choroby polskiej edukacji publicznej a nie rzeczywista próba zmierzenia się z prawdziwymi przyczynami choroby.
*
A na pisbolszewickie krzyki ja odpowiadam kpinami, że wielkie odchodzenie młodzieży od Kościoła zaczęło się właśnie od wprowadzenia katechezy do szkół a dzietność Polaków spadała na łeb na szyję z każdą wizytą ich podobno ukochanego papieża w Umiłowanym Kraju. Wystarczy zrobić wykres liczby urodzeń w Polsce w latach pontyfikatu Wojtyły i nanieść na niego daty wizyt w Kraju.
*
No ale to zadanie jest za trudne dla 90% pisowców i rydzykowców, którzy w życiu nigdy nie zrobili żadnego wykresu, co tu dopiero mówić o jego interpretacji.
Zauważyłeś błąd we wpisie? Napisz do Nas!