Partie głównego nurtu nadal z większością w Parlamencie Europejskim, choć ten przesunął się nieco na prawo. Dobre wyniki uzyskały bowiem partie prawicowe i skrajnie prawicowe, ale trzęsienia ziemi nie ma.
Pierwsze miejsce utrzymała centroprawica, do której należą Platforma Obywatelska i PSL. Z opublikowanych nad ranem danych wynika, że Europejska Partia Ludowa będzie mieć 184 mandaty z 720, co daje jej prawie 26 procent. Chadecy zwiększyli swój stan posiadania w porównaniu z sytuacją sprzed pięciu lat.
“Jesteśmy najsilniejszą partią, jesteśmy kotwicą stabilności, a wyborcy uznali nasze przywództwo przez ostatnie pięć lat. Bez nas nie da się stworzyć większości i razem z innymi zbudujemy bastion przeciwko skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Jestem pewna, że ich powstrzymamy” – mówiła po ogłoszeniu wstępnych wyników przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
“Widzimy, że konstruktywne, proeuropejskie centrum przetrwało” – tak z kolei skomentowała przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola.
Na drugim miejscu są socjaldemokraci z polską lewicą, którzy będą zrzeszać 139 europosłów, to ponad 19 procent składu Parlamentu. Centrolewica straci nieznacznie w porównaniu z poprzednimi wyborami.
Podium uzupełniają liberałowie, zrzeszający Polskę 2050. Będą oni mieć w sumie 80 mandatów, czyli aż o ponad 20 mniej niż w poprzednich wyborach. Wtedy czwarte miejsce mieli zieloni, którzy również odnotowali dotkliwe straty i teraz spadli na szóste miejsce. Na czwartym zastąpili ich konserwatyści z PiS w swoich szeregach, a piąte zajęła antyunijna Tożsamość i Demokracja, której trzon stanowią francuska partia Marine Le Pen i włoska partia Matteo Salviniego.
Ale jest jeszcze spora grupa, bo prawie 100-osobowa, deputowanych, którzy nie przynależą do żadnej frakcji. Jest w niej na przykład węgierski Fidesz, wyrzucony z EPL-u, czy Alternatywa dla Niemiec, wyrzucona z eurosceptycznej grupy ID. W tej grupie jest także polska Konfederacja. To oznacza, że liczebność niektórych frakcji może się jeszcze zmienić, a nie wykluczone, że liberałowie stracą podium. Wszystko zależy od tego, ilu europosłów z tej stuosobowej grupy postanowi dołączyć do konserwatystów albo skrajnej prawicy.
A co ten skład Parlamentu Europejskiego oznacza dla ponownego wyboru Ursuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej? Mimo dobrego wyniku skrajnej prawicy jej szanse wcale nie zmalały. Partie głównego nurtu mają większość, choć Ursula von der Leyen tylko na nich opierać się nie może.
Głosowanie w sprawie jej kandydatury w Europarlamencie będzie tajne i nie jest powiedziane, że wszyscy europosłowie z centroprawicy, centrolewicy i liberałów, będą lojalnie ją wspierać. Ursula von der Leyen już wcześniej starała się zyskać przychylność premier Włoch Giorgii Meloni, by otrzymać głosy części konserwatystów. Wydaje się, że może liczyć także na głosy zielonych.
Z rozmów brukselskiej korespondentki Polskiego Radia Beaty Płomeckiej z dyplomatami i ekspertami wynika, że wybór Niemki na drugą kadencję wyliczany jest na 80 procent.
#polskieradio
Polub Nas!
POINFORMUJ NAS O WAŻNYM TEMACIE!
e-mail na [email protected] tel. +1 773-588-6300
Zauważyłeś błąd we wpisie? Napisz do Nas!