Kanclerz Niemiec Olaf Scholz przebywa z trzydniową wizytą w Afryce. Zdaniem mediów skupia się tam przede wszystkim na ograniczeniu wpływów krajów autorytarnych, takich jak Rosja i Chiny. Niektórzy dziennikarze uważają jednak, że rząd federalny zajął się tym zbyt późno.
W Kenii Olaf Scholz koncentruje się na wzmocnieniu stosunków gospodarczych z krajami tak zwanego Globalnego Południa. Spotkania w Nairobi mają przyspieszyć dopięcie tymczasowej umowy handlowej, mającej zapewnić bezcłowy dostęp Unii Europejskiej do kenijskiego rynku.
Wczoraj szef rządu federalnego odwiedził Etiopię, rozrywaną od lat sprzecznymi dążeniami żyjących tam plemion. Sytuację na kontynencie zaogniły walki w pobliskim Sudanie, potęgujące groźbę kolejnego kryzysu uchodźczego.
To już druga wizyta kanclerza w Afryce. Rok temu Olaf Scholz przebywał w Senegalu, z którym chce współpracować przy zagospodarowaniu złóż gazu. W Namibii zaś mają powstać niemieckie elektrownie fotowoltaiczne. “Odparcie wpływów Chin i Rosji następuje zbyt późno. Złota dekada Afryki minęła. Dla Berlina okazała się niestety pasmem niewykorzystanych szans” – orzekł portal “Tagesschau”.
