We francuskim parlamencie odbyła się burzliwa debata w sprawie reformy emerytalnej, przeciwko której od wielu tygodni odbywają się strajki i demonstracje. Projekt ustawy, który zakłada podwyższenie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat, trafił dziś do Zgromadzenia Narodowego – czyli niższej izby parlamentu. Deputowani mają dwa tygodnie, aby wypowiedzieć się w sprawie 20 tysięcy poprawek zgłoszonych przez opozycję.
Lewicę oburzył fakt, iż prezydium parlamentu odrzuciło jej wniosek o poddanie ustawy pod referendum. “Czyniąc to, sprzeciwiacie się zasadom demokracji” – protestował poseł Charles de Courson.
W efekcie lewicowi deputowani zakrzyczeli ministra pracy, który czterokrotnie próbował rozpocząć przemówienie. W końcu przewodnicząca izby zaostrzyła ton.
“Nie jesteśmy w auli czy na demonstracji, ale w Zgromadzeniu Narodowym!” – zareagowała Yaël Braun-Pivet.
“Wiem, że to trudna reforma, ale wiem również, że aby ją przeprowadzić, potrzebujemy odwagi, której niektórym zabrakło” – stwierdził szef resortu pracy Olivier Dussopt i przekonywał, że bez reformy systemowi emerytalnemu grozi bankructwo.
Lewica i narodowcy twierdzą jednak, że proponowane zmiany są niesprawiedliwe i że sprzeciwia im się znaczna część społeczeństwa, co potwierdzają sondaże.
Jutro w całym kraju odbędzie się kolejna runda strajków i demonstracji przeciwko rządowym planom.