W Wilnie rozpoczął się dwudniowy szczyt NATO. Politycy z 31 krajów członkowskich i Szwecji mają zdecydować o dalszym wsparciu dla Ukrainy oraz o wzmocnieniu bezpieczeństwa w Europie. Wieczorem do przywódców ma dołączyć prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.
Po tym, jak w przededniu szczytu udało się odblokować turecki sprzeciw wobec przyjęcia Szwecji do NATO, najważniejszą sprawą wydaje się teraz zapis w deklaracji końcowej spotkania o ewentualnym członkostwie Ukrainy w Sojuszu. Wiadomo, że Kijów nie dostanie na razie formalnego zaproszenia, ale nie wiadomo, co dostanie w zamian. Z kuluarowych informacji wynika, że negocjatorzy próbują teraz tak ułożyć deklarację, żeby z jednej strony dać Ukrainie konkretną ścieżkę do członkostwa, a z drugiej, by na zapisy zgodziły się kraje, które uważają, że jest za wcześnie na przyjmowanie Kijowa.
Ukraina ma też dostać obietnicę uproszczenia procedur akcesyjnych oraz zapowiedź wieloletniego planu, dotyczącego pomocy przy transformacji wojska do nowoczesnych standardów NATO. Politycy mają także zdecydować o utworzeniu regionalnych planów obrony dla całej Europy. Ma to poprawić skuteczność i szybkość działań NATO w sytuacji ataku na jeden z krajów członkowskich.
Podczas szczytu spodziewana jest także dyskusja o wydatkach na obronność. Szef NATO chce, aby ustalony dziewięć lat temu próg 2 procent PKB był jedynie punktem wyjścia do dalszego zwiększania finansowania wojsk.
