Przedterminowe wybory w Niemczech jeszcze formalnie nie zostały ogłoszone, a już jest pięcioro kandydatów na przyszłego kanclerza. Nigdy wcześniej tylu nie zgłoszono.
Olaf Scholz jako kandydat SPD dla wielu wciąż jest zaskoczeniem. Pod jego wodzą partia od zwycięstwa w poprzednich wyborach zjechała w sondażach na trzecie, a chwilami nawet czwarte miejsce. Socjaldemokraci ogłosili jednak, że „zarząd jednogłośnie nominował Olafa Scholza jako kandydata na kanclerza w nadchodzących wyborach do Bundestagu”.
U prowadzących w sondażach chadeków sprawa też nie była prosta, bo decydują dwie partie. Lider bawarskiej CSU już we wrześniu ustąpił jednak pola szefowi większej CDU.
„Friedrich Merz będzie kandydatem, a CSU to w pełni akceptuje” – powiedział Markus Söder.
Do ostatniego przełomu wieków w tym miejscu kończyła się lista kandydatów na kanclerza. Natomiast w 2002 roku nominację przedstawiła FDP, a trzy lata temu – Zieloni, którzy wtedy tygodniami nawet prowadzili w sondażach. Zieloni teraz wskazali Roberta Habecka. Alternatywa dla Niemiec nominowała Alice Weidel. Największą brawurą popisał się Sojusz Sahry Wagenknecht. Założona w tym roku partia według części sondaży może nawet nie wejść do Bundestagu, ale sekretarz generalny ugrupowania nie kryje, że to decyzja pragmatyczna, bo zwiększa prawa BSW do medialnych występów.
Niemcy w wyborach nie wybierają kanclerza bezpośrednio. Partia jedynie zobowiązuje się, że w razie zwycięstwa ma gotowego szefa rządu.
#polskieradio
Polub Nas!
POINFORMUJ NAS O WAŻNYM TEMACIE!
e-mail na [email protected] tel. +1 773-588-6300
Zauważyłeś błąd we wpisie? Napisz do Nas!